Fragment rozmowy poprowadzonej przez Jadwigę Majewską z twórcami spektaklu Back to bone: Rosalind Crisp i tancerzami: Martyną Lorenc, Anną Nowicką, Januszem Orlikiem, Tomkiem Pomersbachem, Julią Plawgo, Katarzyną Wolińską, Marysią Zimpel.
/for. Marta Ankiersztejn/
Jadwiga Majewska:
Ogromnie się cieszę, że udało mi się sprowadzić Wasz spektakl
na Festiwal, dla mnie stanowi on absolutne ucieleśnienie tańca.
Chciałabym zapytać o metodę Twojej pracy.
Rosalind Crisp:
Kiedy zaczynałam odkrywać i rozwijać tę metodę, zdarzało się, że
używałam określenia: nie-taniec. Przede wszystkim interesuje
mnie pierwszy impuls, wyjście do ruchu, pierwszy krok. Lubię
określenie z języka angielskiego: dancing- tańczenie, które
oznacza proces, czynność tańczenia, a nie rzecz.
J.M.: Po polsku mamy
takie określenie: stawanie się. Stawanie się tańca, czyli rodzenie się ruchu.
R.C: Tak, ruch się
staje, czyli stwarza. Mówiłam członkom mojej grupy, że nie chodzi
o uczenie się konkretnych ruchów, ale o skupienie się na części
ciała, z której wyzwalasz ruch. Improwizacja kontaktowa właśnie na tym polega. To dialog, w
którym jedna osoba wskazuje partnerowi, z której części ciała ma
poprowadzić ruch. Mówimy tu nie o krokach, które tworzą jakiś
układ, tylko bardziej o narzędziach. Tancerze uczą się tego co jest na początku, potem te impulsy integrują się w ciele i ruchy stają
się spontaniczne.
Anna Nowicka: Te
narzędzia pozwalają nam być tak naprawdę w ciele, wnikają w
nasze ciało. Ktoś daje nam je na początku, potem jesteśmy w
stanie robić to sami. Uczymy się przede wszystkim sposobu myślenia
i prowadzenia uwagi.
J.M: Moje pytanie do tancerzy: czy to jest proste? Ta praktyka, przyswajanie narzędzi i przełamywanie swoich wewnętrznych
przyzwyczajeń.
T.P: Dla mnie nie było.
Przedostatni spektakl właściwie był pierwszym, kiedy moje
ciało w końcu to zrozumiało. Mój umysł pojął tę teorię
szybko, ale ciało zapamiętuje i uczy się o wiele dłużej. Ma w
sobie zapisanych wiele zachowań, ambicji związanych chociażby z
występowaniem przed widownią. W tej praktyce zupełnie nie chodzi o
prezentację swoich umiejętności technicznych.
Martyna Lorenc: Ja
bym powiedziała, że podobnie jest z medytacją, albo praktykami,
które są nie tylko fizyczne ale i w dużej mierze poznawcze, gdzie
pracuje się nad uważnością. Każda próba stanowi wyzwanie, bo tu
nie da się nic zamarkować, trzeba wejść w to całkiem. Ważne
jest, że nie wiemy jaki będzie nasz następny ruch, w którą stronę go
poprowadzimy i kiedy się skończy. Nie planujemy tylko skupiamy się
na byciu teraz.
Komentarze
Prześlij komentarz