Fragment rozmowy z twórcami spektaklu: Iloną Trybułą, Marcinem Maseckim, Pawłem Gralą, Małgorzatą Haduch i Marią Zimpel.
/fot. Marta Ankiersztejn/
Jadwiga Majewska: Moje pierwsze pytanie do Marcina [Maseckiego]:
Dlaczego mazurki? Czy ma to związek z polonezami, które wcześniej
komponowałeś?
Marcin Masecki: Wydaje mi się, że przede wszystkim inspiracją była
dla mnie płyta: ,,Muzyka odnaleziona”. Ujęły mnie tam aranżacje
mazurków, których nie słyszałem nigdy wcześniej. Połączyło mi
się to też oczywiście z kompozycjami Fryderyka Chopina. To właśnie
powodowało pracę nad tym materiałem. Towarzyszyło temu też takie
poczucie, że mazurki to bardzo taneczna muzyka, że wpisany jest w
nią taniec.
J.M.: Pytanie do Ilony [Trybuły]: Dlaczego mazurki Maseckiego? Czy
to forma mazurków, czy akurat aranżacje Marcina były dla Ciebie
inspiracją?
Ilona Trybuła: Te mazurki były dla mnie pretekstem do spotkania - tej formy
muzycznej z tańcem współczesnym. W tym prostym pomyśle nie
interesowało mnie badanie formy, ale to ile pamiętamy z mazurka,
nasze emocje z nim związane, wyobrażenia.
M.M.: Najważniejsze jest dla nas, nie tańczenie do muzyki, ani
granie do tańca, ale to co się dzieje pomiędzy.
J.M.: Bardzo ważne w Waszym spektaklu jest również światło Ewa [Garniec] pytanie do Ciebie. Czy oświetlenie jest planowane? W jaki sposób go używasz?
Ewa Garniec: Buduję generalną bazę, kierunki, z których będę
mogła korzystać lub nie. Improwizować ze światłem nauczyłam się
współpracując z Iloną. Bywa, że przez 30 minut tylko oglądam
spektakl, nie zmieniam świateł, bywa też, że gaszę je całkowicie. Reaguję na bieżąco na działania na scenie i nigdy nie wiem czego
się spodziewać.
J.M.: Jak pilnujecie czasu trwania spektaklu?
M.M.: Dziś mieliśmy szczęście, zakończenie spektaklu wyszło
niespodziewanie z widowni. Postanowiliśmy nie sprawdzać godziny i
kończyć, kiedy koniec sam do nas przyjdzie. Jeśli okaże się, że
będzie to po 12-stu minutach, to wrócimy na scenę jeszcze raz i
zagramy dalej.
Małgorzata Haduch: Najczęściej czasu pilnuje Marcin, ale jeśli
pracuje się z improwizacją, to wypracowuje się to poczucie czasu, przychodzi to wraz z doświadczeniem.
Pytanie z widowni: Improwizacja ma być spontaniczna, moje pytanie
brzmi: czy macie dużą pokusę powtarzania się przy kolejnych
spektaklach, naśladowania samego siebie?
Paweł Grala: Myślę, że nie walczymy z powtarzaniem. Musiałbym
porzucić siebie, nie być sobą, żeby całkiem uniknąć
powtarzalności. Sprawa polega na tym, żeby to zauważać i
dokonywać wyboru, czy idę w komfort, czy świadomie wybiorę to
drugie. Staram się odkrywać ciałem za każdym razem coś innego,
ale nie da się tego uniknąć.
Małgorzata Haduch: Jak zaczęłam improwizować, to miałam bardzo
długą listę czego nie robić. Były elementy, które uważałam,
że nie nadają się na scenę. Wychodziłam z jakiegoś buntu,
stworzyłam sobie cały manifest, że np. tancerz nie będzie wsadzać
głowy do saksofonu, nie będzie zmieniać kostiumów. Dopiero
niedawno zdałam sobie sprawę, że przez te wszystkie
zakazy zaczęłam zabijać istotę improwizacji, spontaniczność i
otwarcie na nieznane.
J.M.: Wszyscy mówimy też, że taniec i muzyka to takie sztuki,
które przemijają, dzieją się tu i teraz.
M.M.: Spektakl ten to takie nasze zanurkowanie na głęboką wodę,
przy improwizacji zawsze jest ryzyko, że może nie wypalić. Ważne
jest w tym wszystkim nasze bycie razem, badanie tego czym jest wspólnota.
Komentarze
Prześlij komentarz